Joanna Chmielewska – „Krwawa zemsta” – Wyd. Olesiejuk
Joanna Chmielewska, niekwestionowana królowa polskiego kryminału, którą tym razem odkrywamy w „Krwawej zemście”, może poszczycić się powrotem do formy. Po kilku ostatnich propozycjach autorki można było odczuć, że gdzieś się dawna Chmielewska zagubiła, straciła humor i smykałkę, aż tu nagle trafia mi w ręce „Krwawa zemsta”.
Rzecz dzieje się głównie w biurze projektowym. Ciężko stwierdzić w jakich czasach. Ciągła praca z komputerem, loty samolotem są codziennością – lata 60-te to to nie są. Książka rozpoczyna się od opisu dość brutalnego morderstwa, popełnionego ot tak, bez większych rozczulań nad ofiarą, która zamordowana zostaje zupełnie przypadkowo i w dodatku za niewinność. Cała sprawa wydaje się nie mieć związku z resztą powieści, choć i tą kwestię Pani Chmielewska wyjaśnia.
Na powieść składają się dwa główne wątki – poczynania nieudolnej szajki jeszcze bardziej nieudolnych złoczyńców, oraz spore problemy małżeńskie Dominika i Majki. Prawdziwe kłopoty nadchodzą, gdy (przezwana w ten sposób przez kolegów z pracy) „Kręcidupcia”, dochodzi do wniosku, że najwyższy czas wyjść za mąż. I to nie byle jak! Najlepiej za mężczyznę bogatego, ustatkowanego i z kasą, którą mógłby na nią przeznaczyć. Gdy za ofiarę „Kręcidupcia” upatruje Dominika, rozpoczyna zabiegi uwodzicielskie, a oprócz kręcenia pośladkami w lewo i prawo raczy męża Majki nieziemskim seksem. Gdy facet popada w obłęd rozkoszy, ta mu ją odbiera i szantażuje – albo rozwód i ślub, albo koniec przyjemności. Podstęp się udaje a rozgoryczona żona próbuje jakoś przetrwać przy pomocy przyjaciół, licząc na to, że ohydna „Kręcidupcia” przejedzie się na charakterze męża.
Największym minusem powieści są dla mnie, aż za bardzo, przerysowane postaci. W końcu kto, o zdrowych zmysłach, chciałby za męża odmawiającego współpracy i pomocy bubka, który na domiar złego brzydzi się pieniędzmi i zarabiać ich nie zamierza? Żona z kolei – naiwna owca, zakompleksiona bez perspektyw na normalne życie, matka idealna choć dosyć specyficzna.
Całość jest zabawna, z humorem, trup tylko jeden, choć zasadzek i okaleczeń – udanych lub nie, jest dużo więcej.
Książka zdecydowanie dla fanów kryminału, specyficznego humoru i satyry. 400 stron i twarda okładka trochę ważą, wielkość liter standardowa, nie męczy czytelnika.
Moja ocena: 8/10