Alan Bradley – „Flawia De Luce. Zatrute Ciasteczko” – Wyd. Vesper
Jest spokojne lato w rodzinnej posiadłości Buckshaw. Rodzina zamieszkująca ją jest z pokolenia na pokolenie bardziej posępniejsza. Tym razem wielki dom z duża ilością pokojów zamieszkuje ojciec, wojskowy po przejściach razem ze służbą i trójką dzieci – dziewczynek. Jednak rodzeństwo nie jest tak ze sobą zżyte, jakby się wydawało, najstarsza z nich jest próżną nastolatką, która całe dnie podziwia swoją twarz w lusterku, druga w kolejności jest wiecznie zaczytana Dafne, jednak cała historia książki skupia się na najmłodszej Flawii, która zakochana jest w chemii. Dokuczanie siostrom z wzajemnością jest tylko jednym z jej ulubionych rozrywek, otóż dziewczynka jest nad wyraz inteligentna i specjalizuje się w truciznach. Cały dom i domowników pokrywa rozpacz i smutek, ponieważ tak niedawno zmarła ich matka w wyniku wypadku samochodowego. Pewnego razu, gdy Flawia w nocy przechadza się po ogródku w ziemi spostrzega coś zakopanego. Po szybkich oględzinach stwierdza, że jest to nieznajomy mężczyzna, który w połowie zakopany w ziemi w ogólnie się nie rusza. Trup wraz z ostatnim tchnieniem wypowiada w twarz dziewczynki słowo „Vale” (żegnajcie) i umiera. Przestraszona Flawia dzwoni szybko na policję.
Skąd wziął się nieznajomy, w dodatku umierający w grządce ogórków obok rodzinnego domu?
Muszę stwierdzić, że książka napisana ciekawie i ekscytująco. Opowieść o małej dziewczynce, która znalazła trupa w ogródku i tym samym zostaje zaplątana w dziwne sprawy związane z królem Jerzym VI. Sprawy z przeszłości powracają z tragicznym skutkiem i niosą ze sobą poważne konsekwencje, które zmienią całkowicie życie Flawii. Mała chemiczka dzięki swojemu umysłowi nie raz jeszcze wyplątuje się z różnych zagrażających jej życiu sytuacji. Czarny martwy kruk zostawiony na progu domu rodziny De Luce z nabitą rzeczą na dziobie będzie kroplą, która przepełni czarę smutku i goryczy.
Pomimo swojej grubości książkę bardzo szybko się czyta i zanim się spostrzeże to jest się już na końcu. Lecz to jeszcze nie koniec przygód nieustraszonej Flawii De Luce. Jeśli się nie mylę to są jeszcze dalsze kontynuacje . Co do okładki to jest pięknie wykonana i przyciąga oko czytelnika. Historia bardzo mi się podobała i polecam Wam ją, zwłaszcza na samotne i deszczowe wieczory przy kawie.
Ocena: 9/10