Joakim Palmkvist – „Na tropie mordercy”
Ostatnimi czasy coraz więcej można usłyszeć o porwaniu milionera dla okupu, o zabójstwie z premedytacją. A wszystko dlatego, że w domu pomiędzy członkami rodziny zaistniała bardzo burzliwa kłótnia dotycząca podziału majątku.
Czasami jest to zachowane w tajemnicy, ponieważ media uznają, że ta sprawa nie jest wystarczająco skandaliczna i warta uwagi, a czasami jest to nagłaśniane na cały kraj. Wszystko toczy się wokoło jednej rzeczy, jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze można by rzec. Według statystyk najwięcej przestępstw jest spowodowanych brakiem pieniędzy, chęcią szybkich zarobków, co prowadzi nas do praktykowanego dzisiaj porwania dla okupu.
Szwecja to kraj, gdzie jest najwięcej milionerów i jednocześnie najwięcej porwań. Skandal nagłaśniany na cały kraj, który jednocześnie zadziwia i wprawia w zadumę.
Rodzina, która razem przechodzi wiele, pewnego razu rozsypuje się. Wystarczył tylko jeden spór pomiędzy ojcem, a córką i wszystko obróciło się w proch. Od czasu zaginięcia i sporu wkracza policja, która niestety ma ważniejsze sprawy do roboty niż rozwiązywanie zwykłego zniknięcia z nieprzymuszonej woli, gdzie nie ma ani krwi ani trupa. Po prostu uznano, że mężczyzna wyjechał z kraju i zaczął nowe życie z dala od rodziny, na co oczywiście pozwalały mu jego zarobki i kilka milionów na koncie.
Jednak pomiędzy tymi, którzy twierdzą, że sprawa jest zamknięta znajduje się policjant, który czuje że coś jest nie tak, przecież człowiek nie znika od byle czego decydując się zostawić całą rodzinę. Pomimo braku dowodów mężczyzna decyduje się drążyć temat dopóty dopóki nie znajdzie jakiegoś logicznego wyjaśnienia, który w końcu rozwiąże sprawę do końca.
Z pomocą organizacji Missing People udaje się wyjawić pewien sekret bogatej rodziny, który staje się smacznym kąskiem dla reporterów.
Książka, która na początku bardzo zadziwia, ponieważ kiedy pierwszy raz wzięłam ją do ręki nie spodziewałam się, że będzie ona reportażem kryminalnym napisanym przez dziennikarza kryminalnego. Skanując powoli fabułę okiem wprawionego czytelnika kryminałów, spokojnie mogę stwierdzić, że książkę można postawić na równi z najlepszymi historiami.