Julia Bernard – „Czarownice z Wolfensteinu. Pierścień i Sito” – wyd. Videograf
Trzeba powiedzieć, że cała zawarta historia w książce powoli się rozwija, lecz jest to zarazem tajemnicą dla czytelnika, co stanie się dalej. Wszystko jest opowiadane z perspektywy córki i matki w pierwszej osobie. Dopiero gdzieś w połowie książka naprawdę mnie zaciekawiła i zainteresowała. Fabuła jest dość ciekawa, myślę, że połączenie kryminału, akcji i romansu to bardzo dobre połączenie. Ogólny problem zawarty w historii Czarownic, to samotne wychowywanie córki przez matkę i niedogadywanie się. Martyna Hohenstauf, która osiągnęła prawie wszystko w swoim życiu, nie jest jednak szczęśliwa, ponieważ boi się, że Przemiana i Moc, którą doświadczy jej córka, przerośnie ją i popełni te same błędy w życiu co ona sama. Zawozi wiec Amelię do magicznego Wolfensteinu zapewniając jej tym samym całkowite bezpieczeństwo, gdyż pewna grupa nadprzyrodzonych istot próbuje zabić wszystkie czarownice ze starych i mocnych rodów. Zostawiając dziewczynę u matki wyrusza na samotną wyprawę, żeby zlikwidować śmiercionośny klan. Na dodatek, w jej życiu pojawia się pewien mężczyzna, do którego kobieta nie powinna żywić miłości. Tymczasem Amelka zostaje u babci i świetnie się z nią dogaduje, dopóki w domu nie zjawia się kuzyn dziewczyny. W końcu zapada ostateczna decyzja , mianowicie Amelia ma iść do szkoły, a na dodatek ma być uczona jak posłużyć się magią, – uwaga: przez kuzyna. Na treningu dziewczyna dowiaduje się okropnych rzeczy o chłopaku i jednocześnie próbuje ukryć swoje uczucia do niego. Wróćmy do Martyny, kobieta już nie kryje swoich uczuć do pewnego osobnika. Niestety okazuję się, że miłość jej życia jest kłamcą i porywa ją. Córka kobiety wyrusza z decyzją uwolnienia matki i zniszczenia nadprzyrodzonego klanu.
Zakończenie książki nie jest wesołe, ponieważ autorka uśmierciła jedną z bohaterek, ogólnie, to co druga osoba ginie. Mimo to czas , który spędziłam przy czytaniu, nie został zmarnowany. Co do okładki to nawet ciekawa, kobieta na niej jest bardzo ładna, a język którym książka została napisana, jest jak najbardziej nowoczesny i młodzieżowy. Wyszła już druga część, czyli kontynuacja Czarownic z Wolfensteinu „Wstęga i kamień”. Całą serię zawdzięczamy wydawnictwu „Videograf”, bez którego książki by nie było wydanej tak świetnie, i z tak ładną okładką.
Podsumowując, książka ciekawa i warta przeczytania. Mam nadzieję, że drugi tom jeszcze bardziej mi się spodoba i wciągnie swoją akcją, a także losami bohaterów.
Moja ocena: 9/10