Magdalena Majcher – „Stan nie! błogosławiony” – Wyd. Pascal
Niektórzy z nas już wcześniej planują swoje życie, karierę – przyszłość. Jesteśmy szczęśliwi, że wszystko idzie zgodnie z naszym planem, a kiedy coś się psuje jakieś wydarzenie burzy cały porządek, to my zostajemy na lodzie. Czasami te niechciane rzeczy sprawiają, że nasze życie urozmaica się, a my patrzymy na świat zupełnie inaczej niż wcześniej.
Dante w swojej „Boskiej Komedii” napisał: „Z raju zostały nam gwiazdy, niebo i oczy dziecka”.
Dla nas niekiedy dziecko oznacza siedzenie w pieluchach, wstawianie w nocy i wieczne zmęczenie, ale z drugiej strony dziecko to symbol radości, miłości dwojga osób, którzy się kochają i cząstka nich przetrwa w tym dziecku, kiedy ich zabraknie.
Dziecko, przychodząc na świat, zmienia wszystko, zatwardziałych zmienia na lepszych ludzi, każdego potrafi zmiękczyć. Kiedy zdarzało mi się widzieć małe dzieci często mówiłam, że patrząc w jego oczy możemy zobaczyć kawałek nieba nieskażonego kłamstwem i okrucieństwem tego świata. Dopiero niebezpieczeństwo urodzenia chorego dziecka sprawia, że zaczynamy kochać „to małe coś” w brzuchu matki i truchlejemy na myśl o jego śmierci.
Z takim problemem boryka się małżeństwo z pięcioletnim stażem. Mąż i żona przypadkiem dowiadują się o dziecku i prawdopodobieństwu jego choroby. Wtedy w sielankowym życiu powstają pierwsze rysy. Wątpliwości, trudne decyzje i problemy rodzinne.
Czy miłość tych dwojga może przezwyciężyć nawet taki problem?
Kłopot urodzenia dziecka z 21 chromosomem jest jakby głównym wątkiem tej książki. Ukazuje nam, że życie nie jest takie piękne. Świadomość, że twoje jedyne dziecko przychodząc na świat jest obarczone takim ciężarem, sprawia, że zyjesz ze świadomością, że kiedy ciebie zabraknie wspomniane dziecko zostanie samo, nikt się nim nie zaopiekuje. To rani serce.
Według mnie takie dzieci powinny być kochane przez rodziców, nie ma tłumaczenia, że widok zdeformowanej twarzy jest nie do zniesienia. To tylko dziecko, które nie jest nic nikomu i niczemu winne, pomimo swojej ułomności tacy ludzie funkcjonują na świecie, mają rodziny, a nawet pracę.
Dlatego nie odtrącajmy ich, a kiedy przychodzi chwila zwątpienia zdajmy się na intuicję i nie wierzmy tak po prostu lekarzom.