Maria Solar – „Skradzione godziny” – Wyd. Kobiece
„Skradzione godziny” Marii Solar, są naprawdę skradzione ,nie polecam lektury tej książki. Jest w niej kilka super pomysłów na porywającą historię, ale na pomysłach się kończy , a szkoda. Bardzo obiecujący jest początek książki. Młody chłopak, wracając ze szkoły znajduje zmarłego we śnie dziadka a w jego ręce karteczkę z napisem „powiedz ,że mnie kochasz”. Ale po tym jakże ciekawym początku na czytelnika nie czeka już żadna niespodzianka. Najpierw musimy przedrzeć się przez opis przygotowań do pogrzebu, czuwania przy zmarłym i innych obrzędów związanych z pochówkiem, potem pojawia się światełko w tunelu w postaci starszej pani, która mieszka w sąsiedztwie i zdaje się zna wyjaśnienie tajemnicy związanej z karteczką, ale okazuje się, że ma sklerozę i też wkrótce umiera. I znowu opis uroczystości pogrzebowych zajmuje kilka stron, a wyjaśnienie pochodzenia romantycznych karteczek okazuje się banalną historią romansu żonatego mężczyzny z młodą dziewczyną.
Tej powieści nie ratuje, moim zdaniem nawet postać syna zmarłej bohaterki, który okazuje się być tyranem niestroniącym od przemocy domowej, ale i jego postać rozmywa się we mgle banalnego wyjaśnienia brutalności. Otóż on jako jeden z nielicznych znał od początku historię swojej matki, która w młodości wdała się w romans z żonatym mężczyzną, a ponieważ nie mógł ujawnić prawdy zgorzkniał i znienawidził cały świat ze swoją rodzina na czele.
Książka Marii Solar miała być chyba powieścią o grzesznej miłości i tajemnicy doprowadzającej do tragedii a wyszedł nudny opis dwóch pogrzebów z miłością nastolatków w tle.
Przedstawione przez autorkę młode pokolenie było dla mnie nadzieją na jakieś interesujące zakończenie opisanej historii. Młodzi bohaterowie zdają się bezwiednie powtarzać to co przydarzyło się ich dziadkom, ale i ten wątek powieści okazuje się tylko krótkim fajerwerkiem z którego nic nie wynika.