Mo O’Hara – „Moja złota rybka zombie. Jak ryba w wodzie” – Wyd. Literackie
Niecny spisek dwóch starszych braci, próba przejęcia kontroli nad światem, a w tym wszystkim mała rybka, która niewinnie pływa sobie w wodzie.
Jednak, czy aby na pewno?
Tym razem rybka Frankie, ponownie zanurza się w głębiny zagadki i próbuje ją rozwiązać. Swoim hipnotyzującym wzorkiem potrafi zmusić osobę do robienia rzeczy, na które petent nie ma ochoty.
Pierwsze z dwóch opowiadań jest oczywiście o złym spisku i konszachtach braci Tymka i Raviego. Cała, milusia rodzinka postanowiła w wolnym czasie wybrać się do oceanarium, aby zobaczyć najmądrzejszą ze wszystkich ośmiornicę – Antonia. Na samym początku chłopcy wraz z siostrzyczką Raviego napotykają pracownika z personelu, który niezauważony przez nikogo spokojnie ściera podłogę. Jednak nie wygląda to na zwykłe mycie podłóg, a jego narzędzie tym bardziej nie wygląda na mop. To dziwne urządzenie w kształcie parasola z przyciskami i wysuwającym się mopem ze stalówki. Co gorsza śliskie ślady, dosłownie prosto z wody prowadzą właśnie do drzwi dla personelu. Chłopcy jakby nigdy nic, szybko oddalają się od dziwnie wyglądającego staruszka i oglądają dalej. W pewnym momencie dwie rzeczy dzieją się naraz. Frankie zostaje pokarmem dla ośmiornicy i walczy o przetrwanie, a w tym samym czasie niecni i źli starsi bracia niezauważeni majstrują coś przy akwarium, po czym szybko się oddalają.
Bajka w sam raz na podniesienie samopoczucia i humoru. Przyjemnie się czyta i pomimo przedziału wiekowego dla młodszych, jest fajną lekturą i dla tych starszych pragnących dreszczyku przygód wymieszanego z humorem. Osobiście bardzo lubię bajki dla dzieci, ponieważ są czasami takie nieprzewidywalne, śmieszne, a nawet niekiedy wciągające. Dużym literom ułatwiającym szybkie czytanie towarzyszą piękne rysunki, które nie tylko według mnie są śmieszne, ale i słodkie. Czasami warto odciągnąć się od ciężkiej i długiej książki, aby zmienić coś tylko na chwilę.