Olga Gromyko – „Zawód wiedźma” – Wyd. Papierowy Księżyc
Świat wymyślonej fabuły, wiedźmy, duchy i wampiry – ta inna rzeczywistość jest o wiele lepsza od rzeczywistości, a co najważniejsze ciekawsza.
Młoda studentka sztuki magii – Wolha, jak na razie nie wyróżnia się niczym, ale też jest jedyną studentką płci żeńskiej na wydziale magii. Wyszczekana, o mocnym temperamencie wie, kiedy wysunąć pazurki i obronić się. Pewnego razu dziewczyna dostaje zadanie od samego przełożonego. Ma pojechać do wioski i rozprawić się z bestią, która w nocy zabija ludzi. Dopiero na miejscu Wolha przekonuje się o tym, że wioska jest zamieszkana przez wampirów, a władzę ustrojową dzierży w ręku sam król, wampir.
W świecie magii termin – wampiryzm rozsiewa panikę wokoło. Lecz jako dorosła, odpowiedzialna wiedźma Wolha powinna dać sobie z tym radę. Powinna, lecz wcale nie musi. Jet całkowitym przeciwieństwem wzorowej uczennicy. Wścibska, gadatliwa, a kwintesencję całego obrazu stanowią płomienno- czerwone włosy widoczne już z daleka.
Już przy pierwszej wizycie w krainie wampirów i czerwonej krwi, dziewczyna popełnia straszną pomyłkę. Okazuje się, że młodzieniec, który podglądał ją podczas kąpieli, to bardzo ważna osobistość, a Wolha jako gość powinna, a nawet musi paść mu do stóp i zjeść obiad.
Zagadka tajemniczego rozpruwacza, który atakuje tylko człowieka, ciągnie się prawie przez całą książkę. Jednak podobnie jak i w innych historiach tego typu bohaterzy, a szczególnie główni, są bardzo śmieszni i od razu można ich polubić.
Ponieważ pierwsza część była moją pierwszą zdobyczą po zeszłych targach książek nie miałam czasu, aby ją oczytać. Dopiero wówczas ruszyłam coś i przeczytałam, kiedy dowiedziałam się o drugiej części i trzeciej. Mogę śmiało i z czystym sercem napisać – Książka wspaniała, podobała mi się i nie widzę żadnych szczególnych obiekcji co do niej.