Sławomir Leśniewski – „Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660” – Wyd. Literackie
Potop szwedzki – czyli inaczej najazd Szwedów na Polskę w 1655 roku w czasie II wojny północnej (1655-1660). Szwedzi napadli na Polskę w okresie szczególnych trudności państwa.
Szwedzi dość dobrze orientowali się w stosunkach panujących w Rzeczpospolitej. Do Sztokholmu regularnie nadchodziła poczta dyplomatyczna z aktualnymi wydarzeniami. Osoba, którego Paweł Jasienica nazwał „jedną z najbardziej odrażających figur w naszych dziejach” był Radziejowski. Szwedzi atakując w 1655 roku Rzeczpospolitą, nie byli jednym niespodziewanym gościem w jej granicach. Ale najazd szwedzki może nie doszedłby do skutku, gdyby nie trwająca wojna domowa. Bunt kozacki pod wodzą Bohdana Chmielnickiego pokazał skalę kryzysu jakie przeżywały Polska i Litwa. Jednak wielu magnatów nie widziało sensu w dalszej walce ze Szwedami, tym bardziej że krwawiąca Litwa też postanowiła poddać się Szwedom. Wielkopolska poddała się Szwedom niemal bez walki. Pod aktem ugody podpisały się 1163 osoby, a tym samym Karol X Gustaw został obwołany królem polskim i wielkim księciem litewskim.
Autor w swej książce stawia pytania: Czy potop nie stanowił dla Rzeczpospolitej szczęśliwego zrządzenia losu?
Czy Polska i Litwa tak naprawdę mogły skorzystać na szwedzkim najeździe i odmienić bieg zdarzeń, które przyniosły im wymazanie Rzeczpospolitej z mapy Europy jako państwa?
Co by się stało, gdyby Jan Kazimierz pozostał w Głogówku i nie próbował odzyskać władzy, a tron Rzeczpospolitej zdobył Karol Gustaw?
Autor książki – wybitny historyk, autor kilkunastu książek historycznych, opisuje temat potopu szwedzkiego, dzieje zdrady i poświęcania się o polski tron oraz o wzajemnych relacjach tak jawnych jak i utajnionych motywach działania i losach, dramatycznych wydarzeń oraz ludziach, którzy odegrali pierwszoplanowe role.
Te powikłane losy i niesprzyjające okoliczności pozostawiły jeszcze Rzeczpospolitej ponad 100 lat istnienia. Ale po tym czasie miała ona podążać już ku upadkowi.
Pragnę tutaj jeszcze wspomnieć o ocaleniu Jasnej Góry, gdzie autor opisał bardzo dogłębnie i szczegółowo: jak napisał Kochowski „Nie ludzie Jasną Górę lecz Bóg miejsce święte i ludzi ocalił, gdyż bardziej tam cudami niż orężem walczono. Gęsta mgła osłaniała klasztor przed szturmem, kule odpadały od dachu kaplicy i leciały nazad, sam Muller widział niewiastę w błękitnej sukni, jak na murach rychtowała armaty i zwracała pociski w przeciwną stronę”.
Przepiękne opisy, kolorowe zdjęcia sprawiają, że tę książkę chce się czytać.
Bardzo zachęcam , bo to wartościowa lektura, a szczególnie dla młodego pokolenia, bo to przecież nasza historia, którą każdy powinien znać.