V jak Vendetta (2005) Reż. James McTeigue
W Anglii panują czasy totalitaryzmu. Pewnego wieczoru młoda i piękna dziewczyna Evey (Natalie Portman) wychodzi z domu w trakcie godziny policyjnej. Niestety na swojej drodze spotyka agentów rządowych, którzy grożą jej gwałtem. Na ratunek dziewczynie przybywa V przebrany za Guya Fawkesa (Hugo Weaving), który zabija agentów. Niestety wszyscy agenci chcieliby namierzyć V który walczy o wolność dla kraju. Na kamerach rozpoznają dziewczynę i wydają rozkaz jej aresztowania. V jako patriota terroryzuje znaną telewizję i nadaje swój komunikat w którym tłumaczy i prosi obywateli Anglii aby nie stali bezradni, lecz zaczęli działać. I tak zaczyna się pościg agentów, którzy chcą złapać V i Evey. Niestety nie wiedzą od czego zacząć, gdyż nie znają tożsamości mężczyzny, a on powoli likwiduje wszystkich wpływowych ludzi.
Trzeba powiedzieć, że film ogląda się z zapartym tchem, pomimo, że trwa ponad dwie godziny. Widz do końca jest ciekawy kim jest wspaniały patriota i jaką twarz skrywa pod maską i peruką.
To historia walki z totalitaryzmem, ale i powoli rozwijającego się uczucia pomiędzy V a Evey. Choć czekają ich trudne i ciężkie chwile, coś cały czas ciągnie do siebie naszą dwójkę bohaterów.
Przez cały film jesteśmy zaskakiwani przez bohaterskiego mężczyznę, są momenty które trzymają nas w napięciu.
Myślę, że film jest doskonały na wieczory, lecz dla starszych już widzów. Jest kilka drastycznych momentów, które może niekoniecznie powinny oglądać dzieci.
Widz trzymany do końca w niepewności i ciekawości, jaką twarz skrywa pod maską V.
Jak myślicie, dowiemy się?
Moja ocena: 9/10