Victoria Scott – „Tytany” – Wyd. IUVI
Wyścigi konne, to dla nas rozrywka, która dostarcza nam wiele zabawy, ekscytacji, ale i również smutku, jak i przegranych pieniędzy.
Tym razem książka nie będzie opowiadać o zwykłych koniach z krwi i kości, owszem będą to istoty czworonożne, ale myślę, że z czasem dowiecie się o co mi chodzi.
Życie siedemnastoletniej Astrid nie jest wcale łatwe. Dziewczyna mieszka w dzielnicy przeznaczonej dla tej niższej społeczności, czyli nikogo innego, jak robotników. Raz zdarzyło się już, że jej rodzina musiała się wynieść z pięknego przestrzennego domu, co także skutkowało śmiercią pewnego członka rodziny. Teraz mieszkają w malutkim domku, w którym grozi im szybka eksmisja. Ojciec, głowa rodziny, traci pracę i ostatnie oszczędności na rzecz hazardu. Astrid pewnego razu w domu, znajduje list z nakazem wyprowadzenia się i postanawia wziąć sprawę w swoje ręce. Od trzynastego roku życia zawsze pasjonowały ją wyścigi tytanów. Mechaniczne bestie grzebiące grunt pod kopytami, potężne i majestatyczne, wzbudzały w Astrid chęć zasiadania w siodle na lśniącym grzbiecie koni. Jednak taka rozrywka nie jest tania.
Pewnego razu będąc na torze dziewczyna napotyka starszego mężczyznę, który ze zgorzkniałą miną siedzi na ławce w kamizelce, kiedy słońce parzy z góry. Nastolatka pomaga staruszkowi, a niestety w zamian dostaje skrzywioną minę. Tego samego dnia idąc do domu ponownie napotyka tajemniczego staruszka, który po zbudowanym zaufania zdradza, że posiada tytana, lecz sam nie może na nim jeździć. Ogromny koń jest nie do okiełznania, starszej generacji, a do tego posiada emocje.
Czy Astrid dla dobra rodziny stanie do wyścigu z czasem i śmiercią?
Zdumiewające! Książka, którą pochłonęłam w bardzo szybkim czasie. Już nie wspominam o autorce, którą uwielbiam i czytam wszystkie jej opowieści. Po niezwykłej serii Ognia i Wody, pani Scott postanowiła napisać książkę, która niestety nie będzie miała kontynuacji.
Stworzyła fabułę, która wciąga czytelnika w prawdziwy świat z problemami, a jednocześnie dostarcza tyle emocji. Sama nawet przyznaję, w niektórych momentach zdarzyło mi się uronić samotną łzę.
Po prostu historia nie do opisania. Musicie sami się przekonać!
Ocena: 10/10