Wojciech Bauer – „Pora chudych myszy” – Wyd. Videograf
Robotnicy nie dość, że mają ciężkie życie, to jeszcze muszą pracować w kopalniach, które grożą zawaleniem i utartą życia takiego człowieka. W środku pod ziemią również można nabawić się choroby, która w końcu skutkuje śmiercią. Na moje oko życie takiego robotnika jest zawsze ciężkie, niewdzięczne i na każdym kroku czyha śmierć.
Książka uderzająca w tonację, według mnie horroru z nutką czającego się gdzieś w mroku thrillera. Polski autor po raz pierwszy zdobył się na odwagę i podjął decyzję o napisaniu książki, która jest o kopalni i pracownikach ginących w niej, w niewyjaśnionych okolicznościach.
Główną, tak jakby rolę w tym wszystkim odgrywa kobieta. Nie zwykła, tylko taka, która zajmuje się badaniem kopalń, taka nietypowa praca. Oczywiście to się kłóci ze wszystkimi wyobrażeniami pracy kobiety. Jak każdy z nas wie, kopalnia raczej kojarzy się z węglem i śmiercią pod gruzami, lecz ta książka jest o śmierci zadanej nie przez węgiel, lecz o morderstwie. Kogo? Zapewne chcielibyście wiedzieć. Ano zabójstwa, w dodatku niewyjaśnione biednych zaprzężonych do pracy robotników. Po tytule już można snuć domysły o fabule.
Historia według mojej opinii zasługuje na przede wszystkim miano horroru i thrilleru. Co do kryminału miałabym obiekcje, jednak po przeczytaniu to Wy będziecie ocenić książkę i postać autora.
Powieść stała się tak popularna, że autorzy innych horrorów wypowiadają się na temat właśnie tej fabuły i mrożącej krew historii. Inni piszą, że jest oparta na strachu i wszelakich jego odmianach, jeszcze inni natomiast, że to wspaniały temat do napisania książki, swoją drogą bardzo odważny.
Zapewne myślicie dlaczego taka dziewczyna, jak ja czyta takie historie, które są polem do popisu dla chłopaków. Dlatego, że w życiu trzeba mieć coś co oderwie nas od bujania w obłokach i z pędem dźwięku sprowadzi nas na ziemię.
Dlatego nie ukrywam, że książka bardzo mi się podobała i zasługuje na miano dobrej oceny, którą jej wystawiłam.
Ocena: 9/10